Przejdź do głównej zawartości

Emocje w etapach przeplatane z grą



Etapy i emocje - to temat rzeka. Dlatego opiszę je w postaci tzw. strumienia świadomości. Niech myśli popłyną. Mam nadzieję, że dobrze to odbierzecie. No więc zaczynajmy! 

Myśląc o etapach i emocjach ciekawi mnie czy za nami choć jeden procent emocji i  choć jeden procent etapów... Mam na myśli poznawanie siebie i siebie nawzajem. Ciąża i macierzyństwo to etapy od euforii po olbrzymi strach, strach, strach i....strach. Potem radość, ale też ciekawość. Pomyślicie, że zwariowałam, ale chciałam rodzić siłami natury z ciekawości. No cóż, ciekawość, zaspokoiłam - zdecydowanie!

Emocji mam wrażenie wciąż przybywa. Etapy i emocje wiążą się z grą. Życie to gra. Związek to także gra. I macierzyństwo jest grą. We wszystkich koncepcjach równowagi, coś zamiast czegoś.

Nowy etap. Nowe emocje. Tylko czy "stara" ja? Zawsze uważałam, że pewne "rzeczy" się nam należą. Nam czyli ludziom. Rodzice czy dom rodzinny - każdy jakiś musi mieć, powinien mieć, może i ma...
 
Ale jedno jest pewne - nic się nie należy.. Przekonałam się o tym, będąc dorosłą osobą. Okazało się, że żylam nie w swoim życiu, a raczej w życiu, które Ktoś mi dał po raz drugi, bo ten pierwszy szybko się skończył.
 
Związki są jeszcze trudniejsze. Spotykasz faceta i nie masz pojęcia, w co się pakujesz. Czy wyszedł po mleko, bo akurat się skończyło, czy wraca z podróży do domu i dzieci a może do pustego mieszkania? Jedno wiesz na pewno - będą etapy i emocje...
 
Mojego Męża poznałam na lotnisku. Przypadek, przeznaczenie, los, opatrzność...Po prostu mój  T. Teraz tak, ale wtedy ja nie byłam sama i on nie był.. Czyli co? Gramy? Udajemy? Nie! Powiedzieliśmy sobie prawdę przy lotniskowej kanapce, bo nasz lot się opóźniał, ale zaraz zaraz. Jaką prawdę? Po co mówić prawdę,  przecież jesteśmy sobie obcy. Znamy się kilka godzin. Otóż nie, poczuliśmy od razu, że tak to się nie skończy... Więc gra polegała na tym, że udawaliśmy, że to nas nie rusza.
 
Nie rusza...hmmm...ciekawe dlaczego zakończyliśmy poprzednie? Pewnie dlatego,  że "poprzednie gry" dobiegały końca. Nowe rozdanie, ale nie tak szybko... Dobiegały, dobiegały aż wreszcie dobiegly. Etap się zakończył. Wzięliśmy ślub po 10 latach od chwili spotkania.

Ślub? O tak..to kolejna gra. Chciałam,  żebyśmy byli tylko my. I nasi przyjaciele! Tzw. przyjaciele związku. Prawo nakazuje świadków? Ok. Czyli jesteśmy we czworo. Ale.. Trzeba "zagrać "...a więc zapraszamy: ciocia, wujek, stryjenka, wujenka, bratowa, brat siostry męża, mamy...tylko kim oni są? W tej sytuacji zdecydowaliśmy się zagrać va bank! Będą tylko Ci, których dobrze znamy i którzy dobrze nam życzą. Było tak jak chcieliśmy. Kto miał się obrazić, ten się obrazil. Kolejny etap za nami.
 
A co przed nami? W co zagramy? Chce być mamą? Nie czułam, że chce być mamą.  Ale czułam, że chce mieć dziecko z T. Może za karę byłam w ciąży,  ale mamą nie zostałam. 

Już nie gramy. Teraz chcę.. Wiem to na pewno. Chcę i jestem. Ale nikomu ani słowa. Aż do czwartego miesiąca. Cieszysz się? Tak! Bardzo! Ale gierka! Ja przecież panicznie się boję. Emocje sięgają zenitu! Kto o tym wie? Ja. T wie również. Po kolejnych 5 miesiącach pisze z dumą: Dzis wreszcie poczułem zapach mojej córki.. 
 
Gramy dalej! Gra przyspiesza! Mała K. rośnie a ja? Ok! Wracam do pracy. K. pójdzie do żłobka. Tak musi być. Nie mamy wyjścia.. Babci brak, cioci brak. Żłobek to jedyne rozwiązanie. Nie mam nic do żłobków, ale chyba w pewnym wieku takie decyzje podejmuje się z trudem. W żłobku byłyśmy całe 48 minut. Etap żłobka zakończony. 
 
Co w tym czasie z naszym związkiem? Kocham T. Za wszystko i za nic. Dał mi popalić. Ja też pokazalam, co myślę, ale jest najlepszym facetem, takim spod powiek. Szkoda tylko,  że nie mam już ciała dziewczyny,  którą poznał. Ale mówi, że mu się podobam. Gra?
 
Moje ulubione pytania...zadaje mu je od zawsze: Czy Ty to Ty? Czy ja Cie znam? Czy Ty się nie zmienisz? Znam odpowiedzi, ale myślę sobie: Zagram... Nie uniknę nowych emocji i nowych etapów.. I tak w kółko. 
 

A Ty w co dziś grasz?

 A.

Komentarze

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

Nowa JA?

  Samolubnie wykorzystywać słowo na j dla siebie? Tylko dla siebie? Dlaczego nie! Zostałaś mamą, mamą na pełny etat. Ale czy „po godzinach” też nią jesteś? Jasne! Będziesz nią już zawsze. A więc inaczej – czy nadal jesteś tancerką, piszesz wiersze, a może malujesz obrazy? Czy nadal biegasz, ćwiczysz jogę czy czytasz nową książkę z psychologii kryminalnej, którą zawsze się interesowałaś? Czy w tych krótkich wolnych chwilach masz czas na samą siebie?  Zdarza się, że tak. Poza tym, że kiedy tylko mogę – śpię albo po prostu idę do łazienki – to jak już załatwię podstawowe potrzeby fizjologiczne i trochę odeśpię zarwaną noc – próbuję i sprawdzam czy jestem sobą sprzed ciąży. Czy chcę wracać do tego co lubiłam robić czy wolę odkrywać nowe. Czy każde nowe będzie związane z macierzyństwem?  Tego nie wiem, ale fotografia niemowlęca czy projektowanie gadżetów dla matek karmiących – brzmią całkiem nieźle. Ważne, żeby odnaleźć w tym radość, swoją radość i swoją cząstkę – na nowo, alb...

Apetyczne zachcianki

Jak to było ze mną? Zaraz się dowiecie. Jestem M. Moim słowem na A jest APETYT. Przed ciążą, w ciąży, po ciąży, i wciąż "ciąży" 🙉🙈🙊 Nigdy nie narzekałam na jego brak. Uwielbiałam jeść. Zwłaszcza latem, zwłaszcza na wakacjach, zwłaszcza w krajach śródziemnomorskich. Owoce morza, ryby - wiadomo, ale te pomidory i owoce dojrzewające w południowych promieniach słońca. A oliwki, oliwa, sery? Niebo w gębie, rozkosz dla podniebienia, uczta dla zmysłów! Najbardziej urzekają mnie w ich potrawach nieskomplikowane smaki  i oczywiste połączenia. Prosto, smacznie, idealnie!  Zastanawiam się czy gdybym pierwsze miesiące ciąży spędziła w jednym z tych krajów miałabym ten swój nieposkromiony apetyt. Pewnie poranne, południowe, popołudniowe  i wieczorne mdłości byłby nieco bardziej znośne. Niestety tego się już nie dowiem. Początki ciąży spędziłam w szaroburej, ponurej atmosferze zimy  i nieśmiałych początków wiosny.  A w naszym kraju niestety był to początek koronawiru...

E jak Emigracja

    Myślimy o niej odkąd świat dopadła pandemia COVID-19. Poza koronawirusem i niekończącym się lockdownem, który wykańcza wiele działalności zarobkowych, powodem dla którego myślimy o emigracji jest pojawienie się na świecie naszej córeczki. Od tego momentu zaczęliśmy myśleć o przyszłości. O tej prawdziwej przyszłości. Ba! Nawet o emeryturze! Chcieliśmy po prostu czegoś więcej dla niej, dla naszej małej rodzinki. Kiedy byliśmy we dwoje niewiele o niej myśleliśmy. To brzmiało zbyt poważnie. Przecież były ważniejsze, przyjemniejsze i dużo łatwiejsze aspekty życia. Była teraźniejszość - słowo wówczas najważniejsze. Jedyną przyszłością, o której myśleliśmy we dwoje był kolejny wyjazd – słoneczne wakacje czy weekendowy wypad w góry. Już sam fakt, że wzięliśmy ślub po wielu latach związku i kupiliśmy mieszkanie było dla nas szczytem dorosłości i myślenia o przyszłości. Pojawienie się na świecie dziecka zmienia wszystko. Zmienia teraźniejszość i myślenie o przyszłości. Emigracj...