"Intymność" ma bardzo szerokie i wielowymiarowe znaczenie. To piękne słowo. Ale jego zaprzeczenie, czyli brak intymności, nie zawsze powoduje dyskomfort. Po porodzie już nie.
Intymność jest bardzo ważna. Jest zaklęta nie tylko w cielesności i bliskiej relacji między kobietą i mężczyzną. Intymność to słowa, gesty i reakcje na pewne sytuacje. Może to wydawać się dziwne, ale największą intymność poczułam w momencie, w którym – patrząc z boku – nie miałam jej wcale – w aspekcie fizycznym. W momencie, którym byłam obdarta czy wręcz rozdarta z intymności – podczas rodzinnego porodu, któremu daleko było do tych z filmów czy seriali.
Phoebe Buffay z Przyjaciół – moja ulubiona bohaterka z ulubionego nieśmiertelnego serialu – wciąż na topie zresztą – załatwiła temat porodu – jak to na nią przystało. Z humorem. Ja – jak to ja – której do serialowej przyjaciółki było tej nocy daleko – w dużej panice i ze sporą dozą marudzenia.
Pamiętam, jak w kolejnej fazie porodu – mówiłam tylko o tym, że nie zdążyłam się przebrać i nie chcę rodzić w tej koszuli. Wtedy chyba miało to dla mnie jakieś znaczenie. Dzisiaj – po pół roku od tego wydarzenia – nie mam pojęcia jakie. Ale wtedy właśnie, obnażona ze wszystkiego, łącznie z wymarzoną koszulą porodową, czułam największą intymność ze swoim mężem. I potem, kiedy mieliśmy swoje dwie godziny na kangurowanie, kiedy pierwszy raz ją zobaczyliśmy, kiedy pierwszy raz ją karmiłam, a on był obok, gładził mnie po włosach, a potem pomógł się umyć i ubrać – wtedy słowo intymność nabrało dla mnie tego właściwego znaczenia.
Komentarze
Prześlij komentarz